13.8.13

XIX Przystanek Woodstock

Prawie dwa tygodnie temu wróciłam z prawdopodobnie najbardziej pozytywnego miejsca w jakim kiedykolwiek miałam przyjemność być. Coś niesamowitego. Tak wielu ludzi w jednym miejscu a wszyscy niesamowicie pomocni i życzliwi. Na początku miałam mieszane uczucia, lecz po jednym dniu w Kostrzynie odzyskałam utraconą wiarę w ludzkość.



Pociąg


Godzina 5:30 znajdujemy się na dworcu. Nasz pociąg odjeżdża dopiero o 6:12, chcemy być w chwili podstawienia go na dworzec, by zmieścić się do niego i zając choć kawałek podłogi. Mamy szczęście i wyczucie czasu - miejsca siedzące są nasze. Radość nie trwała jednak długo, ruszamy a wraz z odjazdem da się słyszeć kolejne otwierane puszki piwa. W połowie drogi dosiada się do nas bez pytania nie jaki Bartek z prawie pusta połówką w dłoni i piwem w drugiej. Coś bełkocze i wylewa sobie piwo na głowę, oblewając nas wszystkich dookoła. Zastanawiam się czy tylko ja nie rozumiem tego zachowania. Siedzę bez słowa wymieniając porozumiewawcze spojrzenie z moimi towarzyszami. Chyba całej naszej trójce przeszło przez myśl pytanie "Czy jesteśmy jedynymi trzeźwymi w tym pociągu ?". Widok tego co miało miejsce w pociągu na Woodstock, był przykry. Zaczynam się zastanawiać czy ja na pewno chcę tam jechać. Ale już nie ma odwrotu, każe więc uspokoić się mojemu tchórzliwemu mózgowi i znoszę prysznic z chmielu jaki został zafundowany moim butom. Mania wysłuchuje historii Bartka, tylko ona potrafi się z nim porozumieć. Jednak nasz wylewny kolega wciąż świdruje Trolla wzrokiem. Dochodzi miedzy nimi do ostrej wymiany zdań, bo Bartek twierdzi że Troll jest pozerem i udaje metala. Fakt był taki, że nie było powiedziane iż któreś z nas utożsamia się z którąkolwiek z subkultur. Całe szczęście udaje się załagodzić sytuacje. W pociągu przez 6 h oddychamy dymem tytoniowym oraz oparami z trawy. Połowa zawartości naszego mobilu na szynach to zgony leżące po kątach, wkrótce dołącza do nich nasz ukochany kolega Bartek o którego z nie skrytą satysfakcją  potykamy się przy wyjściu z pociągu. Z ulgą wychodzę na zatłoczony peron mogąc znów oddychać tlenem. To jedyny negatywny akcent całego festiwalu. Zapewne gdybym była zatwardziałym palaczem oraz beznadziejnym koneserem piwa, owa sytuacja w ogóle by mi nie przeszkadzała.


Ale  że o co chodzi ?
(w tle duża scena)
Mała scena a obok kawałek namiotu ASP

2 tygodnie przed


Już jakieś dwa lata tamu chciałam pojechać na Woodstock, nawet nie dyskutowałam wtedy z rodzicami bo wiedziałam że samej mnie tam nie puszczą, tak, również ze względu na wiek. Jednak gdy dwa tygodnie przed festiwalem napisała do mnie kuzynka "czy nie pojechałabym z nią?". Byłam pewna, że w tym roku musi się udać! Porozmawiałam z tatą, oznajmując, że jednak nie jadę na "tripa" po Polsce (bo taki był początkowo plan na tegoroczne wakacje) a w zamian jadę z Manią i Trollem na Woodstock. Oczywiście mama przed wyjazdem nie omieszkała mnie poinformować, że gdyby od niej to zależało, to nigdzie bym nie pojechała... Wy też zapewne macie swoje układy domowe i lepszy kontakt z niektórymi z domowników.

Z Trollem (wybrankiem mojego serca)
Nasze poważne zdjęcie z Manią 
Tylko mając kaca można się nie uśmiechać na tym festiwalu

Bakcyl Woodstocku


Gdy po 4 km spaceru, dotarliśmy na teren festiwalu w moich myślach rozległo się wielkie "wow". Powiem wam, że gdy pierwszy raz widzi się to wszystko, morze namiotów, mnóstwo kolorowych i pozytywnie zakręconych ludzi to ewentualne złe wrażenie z pociągu zostaje wymazane z pamięci. W miejsce tego przykrego wspomnienia wskakuje bakcyl Woodstocku. To nie prawda że jak nie masz glanów to jesteś gnojony, to nie prawda że Woodstock to samo błoto, to nie prawda że jest tu nie bezpiecznie. Jeszcze jedno, nie można wierzyć we wszystko co mówią w mediach na temat festiwalu! Tu trzeba być i przeżyć to, poczuć i złapać bakcyla. Musicie wyrobić sobie własne zdanie. Wydaje mi się że każdy powinien chociaż raz w życiu odwiedzić ten festiwal.

I kot przeszedł na ciemną stronę mocy
To tylko jeden z przebierańców 
Zbierali na lamę w czołgu - bo przecież nikt nie ma lamy w czołgu ;)

Z mojego punktu widzenia 


Nie będę rozpisywać się na temat tego, co szczegółowo robiliśmy. Jednak na Woodstocku jest mnóstwo atrakcji, nudzić się zdecydowanie nie można. Jedni wybierają kąpiel błotną, inni czekają z niecierpliwością na koncerty, a jeszcze inni wybierają picie od rana do wieczora i zgonowanie przez resztę czasu w najróżniejszych miejscach. Nie możliwym jest powiedzieć co było największa atrakcją. Na pewno najbardziej meczącą z nich były upały. Rozbliliśmy namioty w miejscu gdzie nie było ani grama cienia.W schronieniu nie dało się przebywać zbyt długo, o godzinie 8 rano zaczynała się robić w nim sauna, budziłeś się zlany potem a o dalszym śnie mogłeś zapomnieć. Zastanawiałam się też, czy Woodstock kiedyś idzie spać? Czy jest taka godzina nad ranem kiedy wszyscy zamykają się w swoich namiotach? Otóż byłam naiwna w swoich złudzeniach. Woodstock nigdy nie śpi! Podziwiałam tych, którzy potrafili wytrzymać te kilka dni śpiąć tylko godzinę. Ja sama spałam nie wiele. Dlaczego? W ciągu dnia nie dało się spać przez upał, a w nocy aż szkoda było się kłaść, było tak przyjemnie i najlepiej zaczynałeś bawić się po 19 :) 

Po godzinie bycia na miejscu zaaklimatyzowaliśmy się i poszliśmy na zakupy do Lidla. Łohoohoo... Co tam się działo... Po wejściu nie wiedziałam gdzie iść. Mnóstwo ludzi. Jak w ulu - pierwsze wrażenie mówiło: "chaos". Lecz o dziwo wszystko działało tam jak w sprawnie skonstruowanej maszynie. O dziwo, nawet długo nie stało się w kolejce do kasy. 

Wielkim bólem wewnętrznym okazał się zakaz sprzedaży alkoholi wysokoprocentowych (w tym wina) w całym Kostrzynie, wprowadzony jedynie na czas festiwalu...I nawet pomocny Pan Żul nie podołał, nawet w poleconej hurtowni obowiązywał zakaz. Za to piwa było do wyboru do koloru. Żałowaliśmy że nie wzięliśmy z Wrocławia choć jednej butelki wina do plecaka.

Spotkanie z Kubą Wojewódzkim
Koncert Happysadu


Różowo biały z rogiem 


Różowo biały z rogiem Gdy zobaczyłam chłopaka w stroju jednorożca, od razu chciałam zrobić sobie z nim zdjęcie, niestety pierwszego dnia mi czmychnął. Widziałam go w pogo na koncercie Death by chocolate  i chyba ubrudził sobie strój bo później widywałam już tylko jego pobratymców z  " free hugs" tygryska, świnkę, krokodylka i coś tam jeszcze. Myślę że mogli być z tej samej wioski. Lecz jednorożec przepadł pierwszego dnia, jako pierwsza ofiara woodstockowego pogo.

Gdy przestaje się rozmawiać między sobą można się nasłuchać ciekawych i "inteligentnych" rozmów np:

- Stary! chyba zgubiłem portfel...
- Co tam portfel, zapalniczki lepiej szukaj.

***

- No jak to nie wiesz gdzie ja jestem, no koło takiego, jak to się nazywa ?... no metalowego płotu, siedzę tu już pół godziny i czekam na ciebie gapiąc się w betonową drogę!

(przekleństwa pominęłam, gdy mijaliśmy ją rozbawiła nas. Na terenie festiwalu było mnóstwo metalowego płotu i asfaltu nie mówiąc już o ilości ludzi, ja bym nie trafiła gdyby ktoś tak mi tłumaczył gdzie jest)


Koncert Mari Peszek .
Przy naszych namiotach z czerwonym nosem, spalonym słońcem.

Chciała bym w przyszłym roku tam wrócić, porządnie poskakać sobie w pogo, jeszcze raz tak dobrze się bawić. Ja mam 17 lat, Woodstock 19 lat kiedy pomyśle że festiwal był gdy mnie nie było jeszcze na świecie nabieram szacunku do tego przystanku :)


Zaraz będzie ciemno! 

Polecam przeczytać i obejrzeć:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz